wtorek, 23 grudnia 2014

Spokojnych...

Witajcie,

Dziękuję Wam za słowa wsparcia i otuchy... Tymczasem chciałabym życzyć wszystkim: spokojnych, zdrowych, smacznych, a co najważniejsze, spędzonych w rodzinnej, ciepłej atmosferze - zbliżających się wielkimi krokami - Świąt Bożego Narodzenia...


* design i elementy moje z zestawu "Christmas Joy",
 a ten mały aniołek to nasz synal - sprzed kilku lat;) *



Ps. Mam nadzieję, że do niektórych z Was kartki dotarły. Dziękuję  również za Wasze życzenia... Pewnie po Świętach powoli zacznę nadrabiać wpisy na blogach...


pozdrawiam



środa, 17 grudnia 2014

Niekosmetyczny bilans minionego roku

Witajcie,

Nie pomyliłam czasów w tytule, po prostu dla mnie ten rok jest skończony. I niech jak najszybciej zniknie z kalendarza.
Jeśli ktoś oczekuje sympatycznego wpisu, niestety nie tym razem. Twardo i na zimno. Ku zebraniu w całość, zdystansowaniu, wyjaśnieniu kwestii nieobecności, wreszcie przyhamowaniu publikacji notek... etc..






Nie by zaraz z dniem 01 stycznia 2014 zaczęło się beznadziejnie. Raczej "im dalej w las, tym więcej drzew". Choć pierwsze miesiące tego roku uświadomiły mi, że:

  • mój sklep digital scrapbookingowy ginie marnie w otchłani Internetu, ale dla równowagi pojawił się pomysł otwarcia sklepu z kosmetykami naturalnymi,

Kolejne miesiące nie były złe:

  • wizyta w kraju,
  • Kosmetyczna Wyspa, która zdaje się być moim małym sukcesem - choć teraz to sama nie wiem... jednak to tutaj poznałam wspaniałe osoby, których nie spodziewałam się już w życiu, nowe, ciekawe współprace...

I nadal mijały stosunkowo spokojnie, aż do czerwca...

  • kiedy kobieta zdecydowanie wynurzyła się mężowi autem "z krzaków" rosnących przed wyjazdem z jej domu i zasłaniających obu cały widok, stanowiąc przeszkodę na jego ścieżce rowerowej. Gwałtowne hamowanie poskutkowało efektownym lotem z lądowaniem na lewej ręce - skutek: złamany nadgarstek,
  • operacja - na szczęście się powiodła, ale rezultaty zajścia mąż odczuwa do dziś,
  • konsekwencje finansowe, bo w UK, jak jesteś na zwolnieniu otrzymujesz ok. £100 z urzędu, a nie 80% pensji (głownie dotyczy firm prywatnych)  - siłą rzeczy skutki do dziś,
  • wreszcie fantastyczna i kolorowa walka - dosłownie, z firmą, która ma pozyskać odszkodowanie dla męża... Jestem pełna podziwu dla osób, które swoją pracę "odpierdalają" po prostu. Nierzetelność, opieszałość, wreszcie moim zdaniem zwykła ludzka nieżyczliwość, złośliwość, czy chamstwo - już sama nie wiem, jak to określić... W szczegóły nie będę się wdawać, ale od lipca kosztuje mnie to masę nerwów, nie skutkują prośby, groźby - a są Instytucją, która z założenia ma pomagać i oczywiście odpłatnie... lol

Mijają lipiec, koniec sierpnia...

  • kolejna wizyta w Pl, która miała być wspólnym wypoczynkiem, ale to jeszcze był czas rehabilitacji męża po wypadku i operacji, więc został w domu...


Jako, że wakacje mieliśmy żadne, postanowiłam zorganizować nam choć kilka dni wypoczynku. I szczerze to też nie przyszło, jak pstryknięcie różdżki wróżki, tylko po prostu się wystarałam. Uznałam, że mężowi się także należy wypoczynek i dobrze zrobi nam wszystkim. A czas przed wyjazdem rozpoczęliśmy intensywne prace nad nowym sklepem...

  • praca nad sklepem,
  • 9 dni na Majorce,
  • po powrocie niesamowite przeżycie - przesyłka, przede wszystkim z milionem serc od 5 wspaniałych dziewczyn - klik,

Oczywiście udany wypoczynek dał nam potężnego kopa do dalszej pracy i nadzieję, że wszystko się szybko rozwiąże i ułoży. Ale po co w sumie?

  • zatem jedziemy dalej i przyjmujemy miażdżące, czarne wieści od przyjaciół i rodziny z Pl - nawet gdzieś wspominałam, że czuję się jak "w oku cyklonu"... jeszcze była moc nabrana na wczasach, która wkrótce po gwałtownym sprowadzeniu na ziemię, błyskawicznie z nas uchodziła...
  • w wyniku niesłowności  i nieterminowości rozstaliśmy się ze wspólniczką. Pozostając sami z beznadziejnym w sumie terminem otwarcia sklepu - bo już wiedzieliśmy, że się najnormalniej w świecie ze wszystkim nie wyrobimy...
  • zakończenie najważniejszych prac przy sklepie i niestety w niekompletnym przygotowaniu (czego nie cierpię - zresztą podobnie, jak robienia z gęby cholewy), otworzyliśmy sklep...
  • cieszyłam się, zwłaszcza, że od jakiegoś czasu odczuwałam kolosalne przemęczenie, które nie było jak sądziłam wynikiem intensywności i kumulacji zadań - głównie związanych ze sklepem, a zapowiedzią powiększenia rodziny - i tu nastąpiła mega radość, która miała zrównoważyć całość...

Oczywiście ciągłe przejścia z Instytucją opisaną wyżej, mnóstwo kolejnych niesprzyjających okoliczności, w tym śmierć babci męża... niezmiennie nam towarzyszyły. Burza hormonów także robiła swoje i nie potrafiłam zapanować nad nastrojami i rozdrażnieniem... Ale z naturą, chyba jeszcze nikt nie wygrał... Chciałam przeczekać i podzielić się dobrymi wieściami przed Świętami...

Jednak nasza Fasolka 14 grudnia 2014 (8 tc) odeszła, tak cichutko... a ja nie chcę być cicho - choć nie wiem czy to ma jakiś sens...
I tak właściwie nie mam ochoty wnikać, co dla kogo oznacza Fasolka, ja swoją już kochałam... obserwowałam Jej rozwój i już zastanawiałam się, jak będzie wyglądać...
Ale zostałam jakby sama, bezradna i kompletnie ogłupiała... I w sumie nie wiem co, nie wiem jaki krem jest, czy był moim ulubieńcem, nawet mi się nie chce tych kremów używać... Niepoważnej kobiecie z równie niepoważnej Instytucji mam ochotę wykrzyczeć, że jest strasznie głupia i nie ma za grosz empatii w sobie... tylko, że tak za bardzo to mi się z nikim nie chce gadać...
Ten Ich przysłowiowy paracetamol, na to nie pomaga i choć wiem, i od pół roku za Lipińskim powtarzam, że "jeszcze będzie przepięknie i jeszcze będzie normalnie", to na razie nie chce być...

Nie chcę już nic, ani dobrego ani złego... Byle to już się skończyło... Byle ten rok formalnie się jak najszybciej zakończył, bo mimo także miłych akcentów i przeżyć jest najgorszym w moim życiu...


piątek, 5 grudnia 2014

Podkład Mineralny & Pędzel Kabuki │Mineral Foundation & Kabuki Brush Lily Lolo

Witajcie,

Ostatnio chodzę naładowana, jak mały elektronik, ale tak wewnętrznie i emocjonalnie, bo energii to u mnie coś nie za wiele ostatnio... tak mniej więcej to we mnie wygląda...


 
Słone krople z oczu jakoś same wylatują. Czyżby przesilenie jesienno-zimowe, zmęczenie materiału? A może kryzys wieku starczego?:P Pogoda też nie sprzyja - ciemne chmury wloką się po ziemi, osnuwając swoimi łzami otaczający mnie świat, brr... Mam nadzieję, że to wkrótce minie... Takie dni, jak dziś, czyli fala dobrych życzeń od Was na Fb, potrafi mi przywrócić nadzieję na lepsze jutro, a przede wszystkim jasne i suche... zatem dziękuję ♥♥♥

Tymczasem życie toczy się dalej, przygotowałam dla Was koleją recenzję z szafy Lily Lolo. Ogólnie, lubię kosmetyki LL, jednak poczułam lekkie obciążenie współpracą terminową - to nie dla mnie. Wolę swobodnie dostosowywać swój czas, do zadań, których w życiu masa, do własnych możliwości testowych etc..
Przygody z LL oczywista nie żałuję, ale nauki z niej wyciągnęłam. Teraz już zapraszam, jeśli jeszcze w ogóle macie ochotę;), na kilka słów o dwóch produktach wspomnianej marki... Podkład Mineralny i Pędzel Kabuki...



Producent:
Podkład mineralny o jasnym/średnio-jasnym odcieniu ze zbalansowanym kolorytem dla jasnej cery. Posiada naturalny filtr przeciwsłoneczny SPF 15.
Podkłady Lily Lolo zostały wyróżnione przez Zieloną Biblię Urody oraz magazyn Natural Health.


Skład:
Mica, Zinc Oxide [+/- CI 77891 (Titanium Dioxide), CI 77492 (Iron Oxide), CI 77491 (Iron Oxide), CI 77499 (Iron Oxide)].

Producent - o pędzlu:
Pędzel Kabuki wykonany jest z najlepszego gatunkowo syntetycznego włosia, które jest ultra miękkie. Idealny do nakładania naszego podkładu mineralnego. Miękkie, syntetyczne włosie nie wypada tak jak naturalne oraz zapewnia gładką aplikację podkładu. Jest to pędzel bardzo dobrej jakości, dzięki któremu precyzyjnie nałożysz podkład. Całkowita wysokość pędzla to 7cm, a samego włosia 4cm. Może być używany przez wegan.






Podkład, który wybrałam, przy pomocy tabeli (podesłanej przez uprzejmą Panią Aleksandrę) zamknięty jest w plastikowym słoiczku, identycznym z Finishing Powder, o którym pisałam tutaj, jednak o pojemności 10 g.
Spróbowałam dociec, dlaczego wybrałam neutralny Barely Buff. Ponowna analiza, pośród sporej ilości kolorów podkładów LL, uświadomiła mi, że obawiałam się zbyt jasnych lub zbyt ciemnych, spośród zimnych odcieni. Nie wiem czy słusznie, ale padło na powyższy, który zdaje mi się, jest dla mnie nieco za ciepły.


 
Nakładałam minimum dwie cienkie warstwy, osiągając wystarczające krycie (choć czasem życzyłabym sobie mocniejsze), ale jak zawsze przy większych twarzowych brzydalach, posiłkuję się korektorem. Proszek rozprowadza się równomiernie, tworząc delikatne krycie i nadając niejaką głębię licu - nie "spłaszcza" twarzy. Jest drobno zmielony i zachowuje się jak mgiełka. Niewątpliwym atutem, jest również piękny, zielony skład...



Prawdopodobnie zostałby ulubieńcem (przynajmniej latem), gdyby nie fakt, że wysusza i tak sucharkowatą mą twarz. Ratunkiem jest krem BB z LL - klik - zastosowany wcześniej, jako baza. Ale latem niekoniecznie mam chęć pacynkować się mnogą ilością upiększaczy;).
Nie sądzę bym wróciła do podkładów z Lily Lolo - tutaj zachwyciłby się prawdopodobnie cery tłuste i mieszane... Całą gamę kolorystyczną podkładów możecie znaleźć tu - klik.


Cena: ok. 73 zł




 Pędzel ma na sobie Finishing Powder...


Pędzel Kabuki niestety także nie podbił mojego serca, mimo gabarytów dostosowanych do mych małych dłoni. Idealnie leży  w ręce, dzięki czemu sprawnie można nim manipulować. Jednak twarz już nie jest taka szczęśliwa. W odniesieniu do pędzla Everyday Minerals, kabuki z LL ma nieco sztywniejsze włosie, a co za tym idzie zamiast przyjemnego muskania lica (przy nakładaniu podkładu), odczuwam dyskomfort. Zdecydowanie lepiej sprawdza się przy bardzo delikatnym omiataniu twarzy pudrem wykończeniowym - co rzadko stosuję przy podkładach mineralnych... Moimi ulubionymi pędzlami do nakładania podkładów mineralnych są: właśnie Everyday Minerals, albo pędzel typu Flat Top z Bdellium Tools. Poza tym, od kiedy rozkochałam się w pędzlach Zoeva, mało co mnie zachwyca w temacie;).


Cena: ok. 80 zł


Sklep Costasy  ma dla Was promocję, która trwa
do 07.12.2014 lub do wyczerpania zapasów...:)

http://www.costasy.pl/



Znacie opisane dziś produkty?
Jestem ciekawa, jak u Was z nastrojem tej jesieni?

Dajcie też proszę znać, czy wyczyściliście buty,
by Mikołaj mógł zostawić swoje dary?:P


pozdrawiam

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Hipoalergiczny Balsam do Ciała Pat&Rub │Hypoallergenic Body Balm Naturativ

Witajcie,


Ależ bardzo tęskniłam... Jak więsza część z Was wie, nasz sklep EcoEuphoria stoi otworem:). Jestem dumna i zadowolona. Wyrobiliśmy się z pracą, a całość praktycznie ogarnęliśmy sami. Ale Wam, także należą się ogromne podziękowania, za wszelkiego rodzaju wsparcie, także lubisiowe, dobre słowo, obecność:). Ma to ogromne znaczenie - było i jest kopem, motywacją. Mimo, że raczej dokładnie wiem czego chcę, bez Was byłoby to chyba jałowate. Rozpoczęłam produkcję eco wosków:). Dla mnie to coś nowego, ale niesamowitego! Uwielbiam komponować co ciekawsze bukiety aromatyczne i z młodym wymyślać nazwy. Na teraz dostępne są 3 kompozycje zapachowe wosków, a  w głowie już mam kolejne oczywiście:).
Acz nie o tym ma być - choć pokrótce, powiedziałam, gdzie byłam/jestem, jak mnie nie ma;). Dziś cofnę się kilka tygodni wstecz i opowiem o towarzyszącym mi na wakacjach Hipoalergicznym Balsamie do Ciała z Pat&Rub...


Wspomnień czar, który rozgrzewa nasze serca w mroźne dni;)


Producent:
Balsam wygładza i świetnie nawilża skórę. Kosmetyk naturalny wymaga chwili wmasowywania w ciało, za to efekt nawilżenia i ochrony utrzyma się przez cały dzień. Nie zostawia tłustej warstwy, pozwala natychmiast się ubrać. Zawiera substancje łagodzące podrażnienia i chroniące skórę przed wysychaniem oraz naturalny filtr UV. Naturalny balsam do ciała pachnie świeżością i morską nutą. Zastosowana kompozycja zapachowa jest hipoalergiczna. Produkty z serii hipoalergicznej zostały opracowane tak, aby zminimalizować ryzyko wystąpienia reakcji alergicznych. Jednocześnie, zgodnie naszą filozofią, używanie kosmetyków naturalnych musi być przyjemnością. Z tego powodu kosmetyki hipoalergiczne mają delikatny świeży i hipoalergiczny aromat, a konsystencje naszych ekokosmetyków urzekają przyjemnością aplikacji i efektywnością.


Skład:
Aqua, Caprylic/Capric Triglyceride, Orbignya Oleifera Seed Oil, Camellia Sinensis (Green Tea) Leaf Extract, Glycerin, Cetearyl Alcohol, Glyceryl Stearate, Hibiscus Sabdariffa Flower Extract, Betaine, Butyrospermum Parkii , Cetearyl Glucoside, Stearic Acid, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol, Sodium Hyaluronate, Parfum, Theobroma Cacao (Cocoa) Seed Butter, Sodium Phytate, Tocopherol (mixed), Beta-Sitosterol, Squalene, D-Panthenol, Parfum



200 ml mazi, w charakterystycznym eco kolorze, ukryto w plastikowym, smukłym pojemniku. Nie sposób nie wspomnieć, o komforcie korzystania z butli, typu air less -  o jej higienicznym rozwiązaniu, estetycznej szacie graficznej, która nawet w słonej kąpieli zachowuje nienaganny wygląd;).
Dalej również jest dobrze. Niesamowicie przyjemny, świeży aromat towarzyszył codziennej aplikacji balsamu. W upalne, słoneczne dni, nienachalny i subtelny bukiet rozpieszczał me nozdrza, sprawiając, że chciałam więcej i więcej lol...
Konsystencja idealnie wyśrubowana, gładko sunęła po ciele i błyskawicznie przenikała w głąb skóry, łagodząc ewentualne podrażnienia słoneczne. Balsam pozostawiał skórę "najedzoną" i "opitą" - dzięki czemu zdrowo się prezentowała, zwłaszcza taka muśnięta słońcem...
Seria hipoalergiczna, staje się moim faworytem na cieplejsze dni. Choć po balsam do rąk, czy stóp, chętnie sięgnęłabym i teraz. Jednak do ciała celowałabym w cieplejsze tony, jak seria otulająca. Po rozczarowaniu linią rewitalizującą - te dwie powyższe są moimi ulubieńcami na ten moment.
Oczywiście, warto choć raz w życiu pokusić się o spróbowanie kosmetyków P&R, bo są naprawdę niezwykle milusińskie w użyciu i w większości skuteczne - i pamiętamy o promocjach:P. A zdradzę Wam jeszcze (choć może część z Was już wytropiła:P), że wkrótce kosmetyki Pat&Rub (z nazwą na świat - Naturativ) będą dostępne w UK w EcoEuphorii :D.


Cena: 59 zł


 A jakie są Wasze ulubione serie z Pat&Rub?
Jestem też ciekawa, czy uchował się ktoś,
kto nie miał jeszcze nic P&R?


pozdrawiam

Kontakt

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *